1983 1984 1985 1986

Kurs ratowników młodszych WOPR

W dniach 15 – 23.03.84r. na bazie krytego basenu WOSL cyklu kondycyjnego przygotowanie do lotów z pomocą działaczy sekcji kajakowej PTTK „NEPTUN” przeprowadzony został przez przedstawiciela ZW WOPR w Lublinie kurs ratowników młodszych Uprawnienia otrzymało 33 uczestników za sprawny jego przebieg możemy podziękować kolegom: W. Stahlowi i R. Karpińskiemu W maju ponownie będzie organizowany nowy kurs na który wszystkich chętnych zapraszamy

Warunki do ukończenia kursu:
- wpisowe 1.100 zł od osoby,
- na50 m uzyskać czas 45 sekund,
- przepłynąć na sprawdzianie1500 m na żółty czepek.

II Spływ Kajakowy Wojsk Lotniczych rzeką Wisłok


W 1984 r sezon kajakowy rozpoczęto odSK rz. Wisłok w dniach 6 - 9.04.84 trasa Krosno - Rzeszów. Najlepszą receptą na wiosenne bóle głowy , złe samopoczucie - aktywny wypoczynek. Pod hasłem wypoczywaj z nami sekcja kajakowa Neptun PTTK WOSL przeprowadził w dniach od 6- 9.04.84 r." Spływkajakowy Wojsk Lotniczych". Trasa prowadziła od Krosna do Rzeszowa o długości 90 kilometrów. Wisłok jest lewym dopływem Sanu. Źródła rzeki znajdują się koło wsi Wisłok Wlk. W górnym i środkowym biegu jest szlakiem górskim , od Rzeszowa upodabnia się do rzeki nizinnej. Wysoki stan wody w kwietniu umożliwiał rozpoczęcie spływu w jej górnym biegu od Krosna.
W Rzeszowie komandor spływu por Jerzy Janik podzielił uczestników na dwie grupy. Pięciu pojechało do przetransportowania kajaków zamówionych w Miejskim Ośrodku Sportu I rekreacji do miejsca rozpoczęcia spływu. Popołudnie 6.04.1984 r spędzone w pięknym posiadającym wiele zabytków Krośnie wzmocniło apetyty krajoznawcze na dalszą trasę spływu. W Krośnie zwiedzili Muzuem Regionalne w którym wszystkich zachwyciły wystawione najróżnorodniejsze lampy naftowe. Nocleg w Hotelu - "Nafta" w Krośnie był bardzo drogi jak na podchorążacką kieszeń bo wynosił 300 zł od osoby ale w Krośnie nie było tanich schronisk młodzieżowych.
Wysoki stan wody, bardzo wartki nurt niósł szybko kajaki Wisłokiem na trasie Krosno - Frysztak ( 32 km ) Odcinek malowniczy , brzegi zalesione , nie raz z bardzo wysokimi skarpami , a pojawiające się od czasu do czau bystrza , emocjonująco wpływały na spływowiczów.
Frysztak - pierwszy etap zakończony a więc komandor przystąpił do tradycyjnego chrztu kajakarzy. Przestali być nowicjuszami w turystyce kajakowej koledzy: Myśliński, Marciniak, Halerz, Kopański , Wójcik, Gniady. Przy laszowaniu nikt się nie oszczędzał o czym świadczyło złamane pióro plastikowego wiosła. Kol Wójcik najbardziej opierał się przed chrztem, twierdził , że brał już udział w spływie na Wiśle, ale ten spływ nie został mu uznany. Następne dni spływu na trasie do od Frysztaka , przez Strzyżów, Babice, Boguchwałe do Rzeszowa były mniej atrakcyjne pod względem pływania. Rzeka nabierała charakteru rzeki górsko nizinnej aby pod Boguchwałą stać sie rzeką nizinną. Przykre wrażenia wzubdził zalew przed Rzeszowem mokradła szuwary, zalew niezagospodarowany, woda zanieczyszczona.
II spływ Kajakowy WL rzeka Wisłok zakończono w Rzeszowie . Kajakarze zdobyli 360 punktów uzyskując tym samym Turystyczną Odznakę Kajakową w stopniu popularnym opis - kpt Andrzej Łuczyński

NA WDZIE

W dniach 5 – 8 maja br. odbył się XIX Międzynarodowy Spływ Kajakowy "WDA-84"
Trasa spływu biegła po rzece Wdzie położonej w malowniczych Borach Tucholskich w dolinie o wysokich i stromych brzegach charakteryzującej się dużym spadkiem oraz licznymi przewężeniami.
Po 24 godz. przyjechaliśmy do Czarnej Wody. Jako osada nr 105 wyruszyliśmy na trasę Czarna Woda – Czarne o długości18 km. Po 2 godz. walki z żywiołem, podczas pochmurnej pogody, jaka zresztą panowała podczas prawie całego spływu dotarliśmy na metę W godzinach wieczornych Sławek – miłośnik zimnych kąpieli wskoczył do rzeki, co zrobiło ogromne wrażenie na obserwatorach ze względu na niską temperaturę zarówno powietrza jak i wody.
Po zimnej kąpieli czas na ognisko, do którego przyłączyła się grupa kajakarzy z Gdańska. W miłej atmosferze, przy kiełbasce i przy herbatce gawędom i śpiewom nie było końca. 33 kilometrowy odcinek rzeki Czarne – Wdecki Młyn to etap czasowy, który pokonaliśmy w 3 h 12 minut 20 sekund. Następny etap poprzedzony był slalomem. Ostatni IV etap na odcinku Błędno – Tleń poprzedzony był uroczystym zakończeniem i rozdaniem nagród zwycięzcom. Zajęliśmy 22 miejsce. Po południu 9 maja zakończyliśmy nasz 4 – dniowy pobyt w przepięknych Borach Tucholskich przepływając po rzece Wdzie100 km

Kajakarze:
Sławomir WNUK
Mirosław PODDANIEC

CENTRALNY TURNIEJ ODDZIAŁÓW WOJSKOWYCH PTTK

W dniach 7 – 11.05.1984r. odbył się w Giżycku III Centralny Turniej Turystyczno – Krajoznawczy OW PTTK
W turnieju brało udział 7 reprezentacji: z Gubina, Kożuchowa, Lublina, Bydgoszczy, Krakowa, Gdyni i Dęblina. Impreza była ze wszech miar udana, nie pozbawiona przygód i mocnych wrażeń. Nie dopisała tylko pogoda Poniedziałek. Po długiej męczącej jeździe dotarliśmy do Giżycka. Pogoda fatalna, „zimno tak, że aż strach”
jak śpiewa Jacek. Mieszkamy w SMDW Giżycko nad pięknym jeziorem Kisajno

Wtorek godz. 6.00. Pobudka. Jest pochmurno, kropi deszcz, dopisuje nam jednak humor i nie brak zdrowej chęci współzawodnictwa. Po uroczystym otwarciu turnieju organizatorzy zaplanowali wycieczkę krajoznawczą po pięknej Ziemi Suwalskiej. Poznajemy Mikołajki, Wiejsuny, Ruciane – Nida, Bemowo Piskie. Po południu odbyły się pierwsze konkurencje. Konkurs antyalkoholowy i konkurs krajoznawczy. Nasze drużyny reprezentują: Wojtek Gniady i Grażyna Pajórek. Po prawie godzinnej walce zmęczeni, niepewni swoich wyników, zakończyli swój pierwszy start. Po kolacji do konkursu stają turyści piosenkarze. Dęblin reprezentuje Janek i Jacek. Śpiewaliśmy jako pierwsi, „Piosenka na rozgrzanie serc” – rozgrzała serca publiczności i nie tylko. Jury przyznało nam I miejsce. Brawo, oby tak dalej. Po przyjeździe do SMDW organizatorzy zapoznali kierowników drużyn z wynikami przeprowadzonych konkurencji. Wojtek i Grażyna mieli powody do radości. Oboje zajęli II miejsca, co łącznie po podliczeniu wszystkich konkurencji I – go dnia dało nam I miejsce

Środa Pogoda zaczyna się poprawiać, za chmur wyłaniają się pierwsze promienie słońca. Organizatorzy na ten dzień zaplanowali dwa kolejne sprawdziany, zawody kajakowe na orientację i wielobój turystyczny.
W indywidualnym startujemy jako ostatni. Było ciężko, wiatr silny wiatr, niektóre drużyny mają kłopoty. Na środku jeziora zaczyna tonąć kajak osadzie z Gubina. Szczęśliwie jednak dobijają do wyspy, na której zostaje wysadzona sympatyczna Danusia. Pomimo, że kajak był dziurawy Janusz podejmuje decyzję kontynuowania konkurencji. My płyniemy bez większych przygód. Zajmujemy V miejsce. Po południu startujemy w wieloboju turystycznym, Grażyna, Janek i Jacek. Namiot stoi ustawiony w parę chwil. Przy patelni smażąc placki kunszt kucharski pokazuje Grażyna i Jacek. Placki są bardzo dobre, miejsce także. Zajmujemy IV lokatę. Wieczorem odbył się konkurs krasomówczy, w którym każda startująca drużyna zachwalała walory turystyczno – krajoznawcze swojego regionu. Po zaciętej walce „językiem” nasz reprezentant uplasował się ostatecznie na V miejscu. Górą był Bydgoszcz

Czwartek. Ostatni dzień imprezy. O godz. 3.00 pobudkę mają wędkarze. Ryby jak na złość nie biorą. Zwycięzcą zostaje reprezentant Gdyni, który złowił 4 ryby. Reszta łowi 1 – 2 sztuki, albo wcale. O godz. 10.00 rozpoczęły się regaty żeglarskie. Przy zmiennych warunkach atmosferycznych i trochę dziwnym regulaminie o wynikach nie decyduje umiejętność, lecz odrobina szczęścia i wiatru. Zabrakło tego ostatniego. Pomimo wygranego biegu zajmujemy VI miejsce w końcowym rozrachunku zadecydowała ostatnia konkurencja wielobój wodny. Tutaj można dopiero było zauważyć pełne zaangażowanie zawodników z poszczególnych drużyn w sportowe walki. Startujemy całą drużyną jako pierwsi, wspólnie z Gubinem i Krakowem. Na szlaku płyną Jacek i Janek. Tracą trochę dystans do Gubina. Straty jednak nadrabia Wojtek i kierownik naszej drużyny Jerzy Wierzchowiecki. Nie obywa się jednak bez karamboli. Blokowani przez rower wodny Hornosi (drużyna z Krakowa) sami blokujemy łodzią, drogę rowerowi wodnemu z Gubina. Wszystko kończy się jednak dobrze. Szybkie przekazanie pałeczki i nasza załoga Janusz i Grażyna „ślizgiem mknął rowerem wodnym po tafli jeziora. Ostatecznie zajmujemy II miejsce w wieloboju, co pozwoliło nam zdobyć III miejsce i puchar Komendanta Hufca ZHP Giżycko
Po kolacji nastąpiło w twierdzy Boyen zakończenie imprezy. Rozdano puchary, nagrody, dyplomy. Przy dźwięku gitary, zapachu smażonej kiełbasy dobiegł końca III Turniej turystów ze środowiska wojskowego
Turniej wygrała drużyna z Gdyni. II miejsce zajęła Bydgoszcz, a trzecie miejsce przypadło nam drużynie z Dęblina. Tak więc pozostaje mi tylko podziękować organizatorom imprezy za bardzo dobre jej przeprowadzenie i życzyć wszystkim zawodnikom jeszcze lepszych wyników na innych zawodach i turniejach turystycznych

st. szer. pchr. Jan Marciniak



Turystyczne regaty kajakowe m. Dęblina w dniu 13.05.84 na rz. Wieprz
III TURYSTYCZNE REGATY KAJAKOWE NA WIEPRZU


Sekcja PTTK „NEPTUN” przeprowadziła w dniu 13.05.1984r. regaty kajakowe na Wieprzu. Otwarty został sezon wodny w Wyższej Oficerskiej Szkole Lotniczej. Zawody otworzył kierownik, kpt. mgr Waldemar STAHL, który określił kolejność rozgrywanych konkurencji i zasady punktacji. Regaty kajakowe polegały nie tylko na pływaniu kajakami, ale również trzeba było się wykazać dobrymi umiejętnościami w strzelaniu z pistoletu pneumatycznego i rzucaniu 3 kg piłką lekarską na odległość. Zawody rozpoczynają się od startu osad dwójek. Bieg kajakowy najpierw szedł z prądem rzeki, następnie pod prąd i opłynięciu wysepki i filaru mostu i finisz z prądem do mety.

Sześć osad – dwójek startuje bardzo ostro, załogi starają się jak najbliżej przepłynąć koło wysepki, powoduje to, że kajaki wbijają się, zawodnicy uderzają się wiosłami. Korzystają ci, którzy opłynęli od grupy przepychających się kajaków. Mogą spokojnie prowadzić swojego Sana do zwycięstwa. Są to podchorążowie: kpr. pchr. Adam JAKÓBCZYK i st. szer. pchr Dariusz SROKA, uzyskują najlepszy czas w biegu i wywalczają I miejsce w kategorii C-2 dla zespołu. W niecałą minutę po zwycięzcach dopływa do mety osada w składzie: st. szer. Ryszard Grzybek, st. szer. Andrzej STEMP. Wiosłują bardzo nierówno, widać, że brak im już siły. Kajak jest silnie przechylony na prawą burtę. No i stało się, mocne pociągnięcie prawym wiosłem powoduje na 5 metrów przed metą wywrotkę kajaka. Kajak holują do mety. Sędzia mety plut. pchr Zbigniew Kłys klasyfikuję osadę na szóstym miejscu. Rzut 3 kilogramową piłką lekarską wygrywa podchorąży SPR – u Marek CHABIOR, który posyła ją na odległość 13 metrów 20 centymetrów.

Najlepszym indywidualnie w strzelaniu z pistoletu pneumatycznego był st. szer. Marek URBANIAK, uzyskał on 25 punktów na 30 możliwych. Ta konkurencja okazuje się bardzo trudną, kilkunastu uczestników w ogóle nie mogło umieścić pocisków w tarczy. Na zakończenie zawodów, najbardziej emocjonujący finał jedynek, który zadecyduje o klasyfikacji łącznej.

Kufel komandora sekcji kajakowej PTTK „NEPTUN” ufundowany dla najszybszego w jedynkach zdobywa st. szer. pchr Mirosław PODDANIEC.
W punktacji ogólnej zwyciężył zespół Szkoły Podchorążych Rezerwy w składzie:
  1. szer. pchr. r. Przemysław CHLEBICKI
  2. szer. pchr. r. Piotr WICHMAN
  3. szer. pchr. r. Włodzimierz KUBIS
  4. szer. pchr. r. Wiesław SAWICKI
  5. szer. pchr. r. Marek CHABIOR

II miejsce zajęła drużyna podchorążych I rocznika z pododdziału dowodzonego przez ppor. Michała ZIENKIEWICZA w składzie:
  1. kpr. pchr. Adam JAKÓBCZYK
  2. st. szer. pchr. Janusz KASPRZAK
  3. st. szer. pchr. Kazimierz IWANIEC
  4. st. szer. pchr. Dariusz SROKA
  5. st. szer. pchr. Jan MARCINIAK


III miejsce zajął zespół I rocznika podchorążych prowadzony przez st. szer. pchr. Roberta MAJA.

Andrzej Łuczyński
PT Kaj III st.



II SPŁYW KAJAKOWY RZEKĄ SKAWĄ W DNIACH 17-20.05.1984r.

Komandor – Mariusz CHODA
Bosman – Dariusz SROKA
SK rz. Skawa w dniach 17 - 20.05.84 trasa Skawce - Zator .

Na miejsce rozpoczęcia spływu wyjechaliśmy 8 osobową grupą wraz z 5 kajakami z oporządzeniem z Dęblina. Kiedy w Krakowie udaliśmy się na dworzec PKP, okazało się, że kolej nie wywiązała się z umowy dostarczenia sprzętu pływającego. Zmuszeni byliśmy więc do interwencji poprzez Naczelnika stacji Radom. Kajaki obiecano nam przysłać w jak najkrótszym terminie. W wyniku takiego obrotu sprawy, zmuszeni byliśmy zagospodarować sobie pobyt w Krakowie. Zwiedziliśmy m.in. Muzeum Lotnictwa i Aeronautyki, rynek Starego Miasta, Kościół Mariacki oraz Katedrę na Wawelu.

Kajaki dotarły do Krakowa tego samego dnia wieczorem. Odebrane załadowaliśmy do pociągu relacji Kraków – Zakopane, celem dowiezienia ich na miejsce rozpoczęcia spływu m. Skawce. Rankiem rozpoczęliśmy spływ. Trasa jego wiodła do Zatoru. Pokonywaliśmy więc cały górki odcinek rzeki Skawy (ok. 32 km). Już od samego początku na wodzie spotykały nas niespodzianki w postaci wystających z wody kamieni między którymi trzeba było wymanewrować, aby uniknąć wywrotki lub też ewentualnego uszkodzenia kajaka. Wywrotek jednakże nie dało się uniknąć. Pierwszą zanotowaliśmy mniej więcej na 10 – 15 km trasy, gdzie dwójka młodych wioślarzy poczuła się zbyt pewnie i ... natychmiast miała wszystko mokre. A potem następny i też musieli się suszyć. Tym razem i komandor.
Postój wybraliśmy w Wadowicach. I ponownie ekipa, która już wcześniej zaliczyła wywrotkę (jako pierwsza) musiała suszy sternika, który niestety ... nie rozróżniał kamienia od zwykłego spiętrzenia wody i wysiadł z kajaka aby uniknąć ewentualnej wywrotki.

Dalsza trasa była pozbawiona tego rodzaju przygód. Do Zatoru przypłynęliśmy ok. godz. 17.00 po czym po „zameldowaniu” kajaków u jednego z miejscowych gospodarzy, udaliśmy się w drogę powrotną. I znów przykra sprawa. W Krakowie – Płaszowie dwóch funkcjonariuszy ZOMO (będących pod wpływem alkoholu) zaczęło nas kontrolować w sposób bardzo ordynarny bez najmniejszego szacunku dla stopnia wojskowego i jakichkolwiek godności ludzkiej (obaj byli w stopniu szeregowego) wobec tak karygodnego zachowania się, ppor. CHODA zmuszony był interweniować u władz zwierzchnich, po czym udaliśmy się w drogę powrotną.

Jak oceniłbym spływ?
Otóż był on z pewnością imprezą organizowaną zupełnie niepotrzebnym zamieszaniem. Rozegrano w zasadzie jedynie dwie konkurencje: wyścig dwójek i wyścig jedynek. Ne robiono laszowania młodych kajakarzy (być może nawet dlatego, iż większość uczestników spływu była zupełnie zielona w dziedzinie kajakowania).
Moim zdaniem do rozszerzenia i pogłębienia wiedzy o regionie w jakim znaleźliśmy się nie wykorzystano wielu elementów krajoznawczych. Na pewno można było wywieźć ze spływu znacznie więcej wrażeń, i to, że ich nie ma, nie podnosi na duszy jego uczestników, gdyż jest to przede wszystkim ich strata. plut. pchr. Krzysztof OSSOWSKI.

Przyrodniczy SK Rabą trasa Mszana -Cikowice, w dniach 24- 27.05.84 roku.

I SPŁYW KAJAKOWY RABĄ – SEKCJI „NEPTUN” PTTK – WOSL

To tylko tak łatwo powiedzieć: jedziemy na spływ. Niby wszystko już załatwione, dowódcy wydali zgodę, zlecenie w kieszeni, ale dopiero teraz zaczyna się kłopot z transportem sprzętu i przepisami PKP.

Jadąc na Rabę na szczęście nie zabraliśmy kajaków ze sobą. Czekały na nas w Zatorze, małej miejscowości 40 km od Krakowa. Tu dopiero się zaczęło. Najpierw nie chciano nam sprzedać biletu bagażowego, ale po długich pertraktacjach, popartych „łapówką” w formie plakietki byliśmy szczęśliwymi posiadaczami kwitu bagażowego. I ... nadal siedzieliśmy na peronie czekając na kolejny pociąg, którego obsługa „zlituje się” i zabierze nas i nasz bagaż. Wreszcie po pięciu godzinach „leżakowania” pojechaliśmy. W Chabówce jesteśmy na godzinę 20.30 w samą porę, żeby zobaczyć tylne światła pociągu do Mszany. Tutaj jednak, wiedzie się nam dużo lepiej. „Przekupujemy” kierownika pociągu i mamy do swojej dyspozycji cały wagon ... towarowy. Nareszcie po 29 godzinach podróży Mszana wita nas. Od pierwszego napotkanego dowiadujemy się, że rzeka owszem, kiedyś tu płynęła, a to co zostało ... to raczej strumyk. Niezrażeni jednak, tym mało optymistycznym zapewnieniem targamy nasze kajaki tam gdzie kiedyś była rzeka. Nad brzegiem tego co szumiało w ciemności rozbiliśmy biwak. Rano stwierdziliśmy, że rzeczywiście rzeką tego raczej nazwać nie można. Przez pierwsze pół dnia najczęściej ciągniemy kajaki. Dopiero za Kasinem można choć trochę powiosłować. Między Lubieniem i Pcimem jest na zwężeniu rzeki bardzo ostry zakręt, tam właśnie dwie załogi zanotowały wywrotki, a z jednego kajaka wypadł wioślarz. Tak więc zapoznanie z rzeką wypadło dla nich dosyć mokro. Tego dnia nie skończyły się jednak nasze mokre przygody. Po wypłynięciu z kolejnego zakrętu silny prąd wrzucił jeden kajak pod drzewo, gdy ukazał się znowu naszym oczom w kajaku był tylko jeden wioślarz, drugi został na gałęzi.

Pierwszego dnia spływu mimo niskiego stanu wody i częstego przepychania kajaków dotarliśmy wieczorem do Myślenic, gdzie mieliśmy pierwszą „przenoszę” przez tamę. Po pierwszym dniu większość rzeczy była tak mokra, że nie nadawała się do użytku, postanowiliśmy więc wynająć suchy przestronny pokój za jedyne 600 zł, mieliśmy izbę 2, 5 x 3 m dla siedmiu chłopa.
Następnego dnia wypłynęliśmy około godziny 10 – tej. Nie upłynęliśmy jednak daleko i następna „przenoska” przez starą tamę. Między Myślenicami a Dobczycami znowu pech. Na dość spokojnej wodzie – wywrotka. Trochę śmiechu i niewyraźne miny dwóch zmoczonych delikwentów.
Po południu dopłynęliśmy do Dobczyc już widać ruiny zamku, a tu u stóp – tama i znów kajaki na plecy. Potem trochę wody i rzeka dalej nie płynie. Przedziela ją zapora, około 40 m wysokości. Obejść ją – nie ma jak, a więc krótka decyzja, spławiamy kajaki jazem i po godzinie płyniemy dalej. Na noc rozbijamy biwak w okolicy Gdowa.
Ostatniego dnia spływu, od samego rana pada, a nam pozostało do końca jeszcze 20 km, niełatwą rzeką. Dopływamy do końcowego punktu trasy w Cikowicach i tutaj ostatni z „suchych” przy próbie wypłynięcia na prom, wpada do wody.
Był to spływ dosyć ciężki, dużo przenosek, dużo bystrzy i kamieni. Pogoda też nie dopisywała, ale zabawa była przyjemna. Każdy z uczestników mógł sprawdzić swoją tężyznę fizyczną i poznać niezwykle malownicze tereny nad Rabą.

ppor. Włodzimierz DĘBICKI

MIĘDZYNARODOWY MARATON KAJAKOWY

W Maratonie Kajakowym na Zalewie Zegrzyńskim podchorążowie Grzegorz Falenta i Mirosław Poddaniec zajęli 17 miejsce wśród turystycznych osad dwuosobowych.

W dniach 24 – 27.05.1984r. odbył się na Zalewie Zegrzyńskim IV Międzynarodowy Maraton Kajakowy „Zegrze 84”. Impreza ta organizowana jest przez Komisję Turystyki Okręgowego Związku Kajakowego w Warszawie i Oddział PTTK „Mazowsze”. Maraton Kajakowy to impreza masowa. W tej imprezie nie zabrakło podchorążych WOSL, członków sekcji kajakowej „NEPTUN”.
Nasz wyjazd poprzedziły treningi na rzece Wieprz. Miały one na celu poprawienie techniki wiosłowania i podniesienie kondycji. Po kilku wycieczkach kajakiem w górę Wieprza nabraliśmy formy na przepłynięcie 42 km. 24 maja dojechaliśmy do Ośrodka Wypoczynkowego „Chemia” w Serocku. 25 maja odbyła się weryfikacja list startowych i oficjalnie otwarcie maratonu. Odbyły się także imprezy towarzyszące (kiermasze książki, siatkówka, ping – pong, wieczór filmowy). Po południu był czas na rozłożenie i przygotowanie sprzętu. Powoli zaczęło wyczuwać się gorączkowe podniecenie wśród zwolenników przed czekającym jutro dystansem 42 km. My podchorążowie obeznani co nie co z taktyką przeprowadziliśmy wywiad, z którego wynikało, że konkurencja będzie bardzo mocna.
26 maja o godz. 8.30 odbył się start. Wszystkie osady ruszyły jak łodzie motorowe. Powoli zaczął się rozciągać długi łańcuch kajaków. W czołówce prowadziły kajaki wyczynowe. Dalej zaraz za nimi dzielnie trzymały się sportowo – turystyczne. Następnie w znacznej odległości za nimi ciągnęły się różne „brytfanny”. My trzymaliśmy się wskazówek kpt. ŁUCZYŃSKIEGO, wiosłowaliśmy równo, nie przyspieszając, ani nie zwalniając tempa. Z upływem kilometrów coraz więcej osad zostawialiśmy za rufą. Po minięciu półmetka wzmógł się wiatr, który utrudniał wiosłowanie. Coraz przepychaliśmy, lecz coraz bliżej była upragniona meta.
Po przepłynięciu linii mety, staraliśmy się wydostać na brzeg. Nie było to takie proste. Nogi odmawiały posłuszeństwa, ale po kilku próbach mogliśmy utrzymać się jako tako w pozycji pionowej. Zaraz też otrzymaliśmy pamiątkowe medale. Wieczorem losowaliśmy nagrody i podano wyniki. Zajęliśmy 17 miejsce w klasie dwójek turystycznych z czasem 5 godzin 2 minuty 25 sekund. Następnie wszystkich uczestników zaproszono na „wieczór Komandorski”, na którym podano tort w kształcie kajaka. Mimo zmęczenia wzięliśmy udział w zabawach zorganizowanych tego wieczoru. W niedzielę zdaliśmy klucze i pełni wrażeń wróciliśmy do Gniazda Orląt.

Maraton jest imprezą dla wytrwałych, chcących sprawdzić samych siebie. Międzynarodowy charakter imprezy potwierdzili Niemcy, którzy przyjechali ze swoim sprzętem, który u nie jednego polskiego maratończyka wzbudził zazdrość. I nic dziwnego, że w kategorii turystycznej (bo do takiej zakwalifikowano ich sprzęt) zajęli same górne miejsca w tabeli wyników.
Maraton PZK 1984Tego roczny maraton był imprezą bardzo udaną i dobrze zorganizowaną. Wszyscy wyjeżdżaliśmy uśmiechnięci i pełni nadziei, że spotkamy się w następnym roku.

Z kajakowym pozdrowieniem
Grzegorz FALENTA
Mirosław PODDANIEC



W dniach 26 - 28.05.84 roku Neptuniacy brali udział w S Soła - 1984K rz. Sołą,


SK rz. Skawą po trasie Sucha Beskidzka - Zator KK przeprowadził w dniach 7 - 11.06.84 r III SPŁYW SKAWĄ – rzeka lubiana przez kajakarzy


Skawa – kolejny szczebel do srebrnego wiosła TOK i kolejna przygoda przeżyła z wodniakami dęblińskiego „NEPTUNA”.
„Hotel Turystyczny, azymut 270 stopni, 60 par kroków” – głosiła informacja zostawiona w kasie dworca kolejowego w zaciągniętej chmurami, deszczowej, wcale nie – Suchej Beskidzkiej. Azymut 270 stopni poprowadził mnie w stronę dokładnie przeciwną do właściwej, ot widocznie taki nasz „trójkąt beskidzki”. W hotelu nastroje umiarkowanie bojowe; w miarę konsumowania śniadania umiarkowanie zanikało, nieco z konieczności, ponieważ pogoda nie dawała większych nadziei na poprawę. Padający bez przerwy deszcz miał jednak swoją dodatnią sprawę: wyższy stan wody w rzece. Dzięki temu nasze „Sany i Wisłoki” pomknęły z nurtem, nie zmuszając nas do zamienienia się w „burłaków”. Metą etapu były Wadowice. Na trasie nie brakowało oczywiście pięknych pejzaży i emocjonujących przejść przez bystrza, nie całkiem zwycięskich, tak, że niektórzy uczestnicy tradycyjnie zamoczyli swą „tajną broń”. W Wadowicach zostawiliśmy sprzęt u miłej, samotnej, starszej Pani, która mimo naszej, dziwnej, antydeszczowo – wiatrowo – zmęczeniowej odzieży zaprosiła nas na herbatę i skromny posiłek, przywracający nam siły. Jako, że wody było w rzece już dość dużo, naszym pragnieniem było słoneczko w dniu następnym. Takoż i pojawiło się ono w postaci miłej osóbki, poznanej na dyskotece w Suchej przez jednego z naszych dzielnych chłopców. Ku ogólnemu zaskoczeniu pojawiło się „ono” rano na dworcu, ze szczerym zamiarem uczestniczenia w spływie. Słoneczko niebieskie nie było tak chętne, jednakowoż pogoda poprawiła się znacznie.

W dobrych nastrojach kontynuowaliśmy, zwłaszcza jedyna osada mieszana. Emocji także nie brakowało, a przenoska przez próg w pobliżu Zatoru była okazją do wykazania swą siłę przez męską część uczestników imprezy. Niewątpliwą atrakcją była efektowna wywrotka w wykonaniu jednego z uczestników. Nie obyło się bez strat materialnych, ratowanie sprzętu, w zimnej rwącej i głębokiej w tym miejscu wodzie, nie było łatwe i wymagało poświęcenia. Dzięki znakomitemu wsparciu psychicznemu ratownika obyło się bez innych strat.

Uwieńczeniem dnia i całego spływu był wspaniały biwak na brzegu Skawy, który dla wielu będzie niezapomniany. Nie wspomnimy szczegółów, niech zostaną one słodką tajemnicą, dostępną dla tych, których stać na odrobinę czasu, chęci i hartu ducha potrzebnych do przeżycia prawdziwej przygody.

Ireneusz KAMIŃSKI

KURS PRZODOWNIKÓW TURYSTYKI KAJAKOWEJ PTTK

Kurs dla przodowników sekcji kajakowej PTTK „NEPTUN” prowadzony przez Komisję Turystyki Kajakowej ZW PTTK z Lublina dobiegł końca. W dniu 03.06.1984r. w Lublinie przeprowadzony został egzamin dla uczestników kursu trwającego od października ubiegłego roku. Wykonanie sprawdzianu praktycznego powierzono Zarządowi Sekcji Kajakowej „NEPTUN”, WOSL – PTTK, w którym były przeprowadzone imprezy sekcji w 1984r. tzn:

Dokumenty na zakończenie kursu złożyli w/w uczestnicy:

  1. Waldemar STAHL
  2. Zbigniew KŁYS
  3. Dariusz BLADZIAK
  4. Wojciech GNIADY
  5. Jan MARCINIAK
  6. Wojciech PIEKARA
  7. Dariusz SROKA
  8. Jacek DOBRYCHŁOP
  9. Robert KRAWCZAK
  10. Mirosław MALIK
  11. Ireneusz KAMIŃSKI
  12. Marek LEBIDA
  13. Albert SZPAKOWSKI
  14. Andrzej ŚREDNICKI
  15. Mirosław PODDANIEC
  16. Sławomir WNUK
  17. Grzegorz FALENTA
  18. Robert MAJ
  19. Jarosław MAJEWSKI
  20. Przemysław CHLEBICKI
  21. Andrzej FELLNER
Czy to znaczy, że już przybyło nam 21 przodowników Turystyki Kajakowej?
W chwili obecnej jeszcze nie, ale z chwilą spełnienia wszystkich wymogów na przodownika, uzyskają uprawnienia wszyscy, którzy zdali egzamin
.

Komisja Turystyki Kajakowej
OW PTTK – WOSL

KAJAKOWY SPŁYW PILICĄ

Dwuetapowy spływ Pilicą sekcji kajakowej PTTK „NEPTUN” przeprowadzony został w lipcu 1984 r. Trasa spływu wiodła od początku szlaku wodnego Pilicy, tzn. od Koniecpola do Tomaszowa Mazowieckiego. W sumie pokonano 140 km Pilicy. Pilica jest najdłuższym lewym dopływem Wisły. Źródła swoje bierze km Podzamcze. Długość całkowita 319 km. Dostępna dla kajaków jest od Koniecpola przy średnim stanie wody.
Większość spływu zorganizowana jest od Maluszyna, miejscowości położonej poniżej Koniecpola (licząc z biegiem rzeki). Odcinek z Koniecpola do Maluszyna jest bardzo uciążliwy, ale i bardzo atrakcyjny dla tych, którzy lubią spotykać niespodzianki. W początkowym odcinku szlaku trzeba kajaki 7 razy przenosić – przez jazy lub młyny czy też pozostałości po młynach wodnych. Emocjonujące są momenty, kiedy można pokonywać spiętrzenia wody przy młynach, jeżeli podniesiona jest zastawka.
Przy pokonywaniu sztucznych bystrzy, sprawą najważniejszą jest napłynięcie dokładnie na środek szybko przewalającego się nurtu. Każde zatrzymanie, przekręcenie łódki w poprzek nurtu powoduje natychmiastową wywrotkę do wody. Może ona być groźna, gdyż w wodzie powbijane są co parę metrów pale słupki betonowe dla wzmocnienia dna rzeki. Niektóre odcinki rzeki dały się we znaki kajakarzom. Szybki nurt, nagłe zakręty i częste przeszkody na rzece (powalone konary drzew, gęste krzaki) powodowały, że trzeba było dobrej koncentracji aby bez szwanku pokonywać trudniejsze odcinki. Przez cały pierwszy dzień pokonywał tylko 14 km co może świadczyć o uciążliwości szlaku. Za Maluszynem rzeka stała się mniej niebezpieczna. Na rzece pojawiały się wysypiska. Koryto miejscami szerokie. Płyciny. Przemiały jak określa się w języku wodniackim – płytkie miejsca, gdzie trzeba kajak holować. Zakończenie pierwszego etapu spływa wypadło na „mokro”. Deszcz siąpił przez cały ostatni dzień etapu.

W Przedborzu zwiedzili kościół parafialny św. Mikołaja budowany za czasów Kazimierza Wielkiego, pozostałości zamku i murów obronnych (XIV w.) i ratusz późno klasycystyczny. Przedbórz znany jest również z twórczości ludowej, rozwinięte najbardziej jest z tkactwa i kowalstwa ozdobnego (okucia, świeczniki). Na Pilicy pływaliśmy również po jeziorze, tak bo od Sulejowa ciągnie się zbiornik retencyjny na Pilicy o długości ok. 15 km. W 1973r. spiętrzona została Pilica przez zaporę ziemną. Wykorzystywany jest zalew do zaopatrzenia w wodę ludzi, ochrony przeciwpożarowej, energetycznej i do celów rekreacyjnych.
Tuż przed Tomaszowem Mazowieckim mogliśmy obejrzeć cudo przyrody „Niebieskie Źródła” , rezerwat krajobrazowy na prawym brzegu Pilicy, utworzony w 1961r. Silnie pulsujące źródła o bardzo lodowatej wodzie, dawały ciekawy widok. Koledzy próbowali wrzucać monety do źródełka. Jeśli moneta rzucona była prostopadle do bijącego źródła, to przez dłuższą chwilę strumień wody utrzymywał monetę w górze nie dając jej opaść.

Komandor spływu
Andrzej Łuczyński

PRZEPRAWA PO SANNIE

Po wypłynięciu na szeroko rozlane wody Wisły, kiedy za nami zostało ujście przyrzekliśmy sobie, że już nas nikt na Sannie nie zaciągnie.
Sanna prawy dopływ Wisły, uchodzi do niej powyżej Annopola. Źródła jej znajdują się na zboczu wzniesień k / Kraśnika. Długość całkowita 92 km. Odcinek, który przepłynęliśmy do Zaklikowa do ujścia liczył 59 km. Przewidywaliśmy najwyżej dwudniowy pobyt na Sannie, a zajęło nam jej pokonanie w 2 dni.
Płynęliśmy w leśnym korytarzu, co rusz po przegradzającym powalonymi drzewami oraz kłodami z pni drzewnych. Dwa dni pływania, czy pływania? – można śmiało powiedzieć wyrąbywania przejść. Początkowo staraliśmy się przenosić sprzęt kajakowy po brzegu, gdzie napotkaliśmy przeszkodę. Jednak ich wielka częstotliwość oraz olbrzymie trudności, w przenoskach kajaków przez gąszcz brzegowy, że siekiery z rąk nie odkładaliśmy. Staraliśmy się rozrąbać i usuwać przeszkody na naszym szlaku. Bardzo ucierpiały nasze NEPTUNY, połamaliśmy kilka żeber i inne części kajaka. Bystry nurt wąskiej meandrującej rzeki wpychał nas pod konary powalonych drzew. Czasami w pozycji głową w dół uczepieni nogami i ręką o gałęzie, przepychaliśmy kajak pod powalonymi drzewami. Pod koniec drugiego dnia nieszczęście – Mirek Poddaniec gubi siekierkę. Zostają już tylko ręce i ich siła aby odrzucać leżące kłody. Rzeka liczyła na to, że nas pokona, że perspektywa jaka rysowała się po pierwszym dniu pływania (pokonaliśmy 7 km) była nieciekawa, ale grupa spływowa zawzięła się. W Borowie wpłynęliśmy już w uregulowaną rzekę.

komandor spływu
Andrzej Łuczyński

PRZEPRAWA PO NIDZIE z dzieciakami

Komandor spływu przygotowująca wyprawę kajakową na Wierną Rzekę (Lośna) i Nidę, szczegółowo rozpracował tereny położone nad Nidą pod względem krajoznawczym. Postawił zadanie, że uczestnicy spływu zwiedzą 3 rezerwaty przyrody oraz mnóstwo obiektów zabytkowych. Miały być niewielkie kajakowe dzienne etapy, a dużo krajoznawstwa. Ale chęci krajoznawcze pokrzyżowała Wierna Rzeka zwana Łośną lub Łososiną. Początek spływu w mieście Ruda nie zapowiadał się, że po kilku łatwych i przyjemnych kilometrach wąskiej i szybko płynącej rzeczki wpadniemy w „dżunglę”. Rzeka po obu stronach porośnięta krzewami i drzewami, które tworzyły trudny do przebycia gąszcz. Trzeba było właściwie przez kilkanaście kilometrów przepychać kajak. Otrzepywać po każdym przejściu przez chaszcze oczy i ciało z tysiąca drobnych owadów, które przylepiały się wszędzie powodując swędzenie i podrażnienia skóry. Najprzykszej znosiły to dzieci, które po kilku godzinach walki z zaroślami wolały iść brzegiem rzeki. Wreszcie Biała Nida. Taką nazwę nosi od źródeł do przyjęcia Czarnej Nidy. Od Czarnej Nidy rzeka nazywana jest Nidą.

Czarna Nida – nazwa jej pokrywa się z tym, co zobaczyliśmy kiedy z lewej strony wpłynęła brudna silnie zanieczyszczona woda. To właśnie Czarna Nida niosąca ścieki gdzieś z Kielc. Rybaków jednak przy jej ujściu jeszcze więcej niż w innych miejscach na Nidzie. Chyba liczą oni na to, że ryby nie zobaczą w brudnej wodzie haczyków.

Przed Sobkowem spływ płoszy ryby zawodnikom z klubów wędkarskich, którzy porozstawiali się swój najprzeróżniejszy sprzęt nad Nidą. W Sobkowie na niewielkim wzniesieniu tuż nad Nidą oglądamy ruiny klasycystycznego pałacu wzniesionego w XVIII wieku oraz zabytkowe zabudowania gospodarcze.

Po drugiej stronie rzeki widzimy ruiny zamku. To Morsko Górne, zamek postawiony w XVI wieku. Nida staje się szersza, często pokazuje płycizny. Trzeba pływać od brzegu do brzegu, aby niepotrzebnie nie przepychać kajaka. Pamiętamy, że pływanie w nurcie jest najekonomiczniejsze, a skracanie, ścinanie zakrętów prowadzi do holowania łodzi. Tym samym traci się więcej czasu i energii. Przed Pińczowem pokonujemy wysoki próg. Skaczemy na naszych „NEPTUNACH” z 0, 5 m wysokości. Możliwość zwiedzenia pierwszego rezerwatu, odebrała spływowi Wierna Rzeka. Rezerwat roślinności stepowej w Skowronnem chcieliśmy koniecznie obejrzeć. Jednak go nie odnaleźliśmy. Miejscowi pytani o rezerwat nie byli w stanie nam pomóc. Od Pińczowa Nida bardziej wyprostowała swój bieg. Płynęła często wśród brzegów porośniętych wierzbami, olchami i osiką. Bardzo dobrze płynęła pilotująca spływ osada w składzie: Marek Skrzeszewski i Darek Łepik. Dziób NEPTUNA pruł wodę powodując falę rozbijającą się o brzegi Nidy. Osada nowomianowanych kajakarzy sekcji kajakowej PTTK „NEPTUN” okazała, że zasłużyli na miano kajakarzy turystycznych. Przez Wiślicę, Nowy Korczyn spływ dotarł do Wisły i zakończono wodniacką przygodę z Nidą w Szczucinie. Na Nidzie płynęliśmy na sprzęcie pożyczonym z ogniska PTTK „Energopron” z Radomia.

Sprzęt z Radomia był bardzo dobry, komplet części, zapasowych nie brakowało. Pytaliśmy się kol. Wacława Kaczorowskiego w czym tkwi tajemnica, że sprzęt jest prawie nowy, jest tak dobrze utrzymany. W ich ognisku członkowie utrzymują kajaki na stałe do wykorzystania.

komandor spływu
Andrzej Łuczyński

KAJAKIEM NA „NATURA – 84”

W dniach 24 – 26 sierpnia 1984r. odbył się II Ogólnopolski Spływ Kajakowy Wojsk Lotniczych Szlakiem Walk I AWP Wisłą.

Organizatorem spływu była Sekcja Kajakowa PTTK – WOSL „NETPUN”. Impreza była połączona z pieszym rajdem co w znacznym stopniu uatrakcyjniło jej przebieg. Trasa, którą pokonaliśmy kajakami wiodła z Kazimierza Dolnego przez Puławy do Dęblina.

Pogoda była wspaniała, a nastroje wyśmienite zwłaszcza w osadzie Szpaka, który miał zaszczyt płynąć z Grażynką, niekoronowaną „MISS NATURA SPŁYWU 84”. Odcinek z Kazimierza do Puław pokonaliśmy bardzo szybko rozgrywając w międzyczasie szereg konkursów. Przy zachodzie słońca odbył się tradycyjny chrzest „neofitów”. Przy wspólnej kolacji komandor Andrzej opowiadał różne i nieznane nam do tej pory ciekawostki i tajemnice o Królowej polskich rzek – Wisły. Po pierwszym pianiu „kurów”, który usłyszeliśmy o godzinie o godzinie 10.00 rozpoczęliśmy dalsze zmagania z rzeką. Pogoda nie sprzyjała nam. Wiał silny przeciwny wiatr, który tworząc olbrzymie fale doprowadził do trwogi, co niektórych kajakarzy. Na szczęście nic groźnego się nie wydarzyło i pięcio – godzinnej walce z żywiołem pierwsze osady dotarły do przystani wodnej PTTK w Dęblinie.

GROCHÓWKA. Uroczyste zakończenie spływu i wręczenie przodującym osadom nagród. Uczestnicy stwierdzili, że impreza była bardzo udana i należy w dalszym ciągu propagować rozwój tej formy aktywnego wypoczynku. Wszyscy turyści oprócz żywej lekcji historii mogli podziwiać piękno ojczystego kraju, a przez to poznawać to co mamy najdroższego – POLSKĘ.

kpr. pchr. Albert Szpakowski
kpr. pchr. Jan Marciniak

SPŁYW ENERGETYKÓW WISŁĄ

Zbigniew Sztorc ze „swoją” popłynął połamanym składakiem Sekcji Kajakowej „NEPTUN” PTTK z Połańca. Reprezentował naszą sekcję, jedynie sam. Nie wyjechali na spływ kol. Maj i Falenta, gdyż nie otrzymali zgody od dowódców. Zbigniewowi jednak nie sprzyjały okoliczności. Jego „miła” przeziębiła się. Musiał odstawić ją do domu. A na naszym składaku popłynął inny uczestnik spływu.

Spływ ten organizował kol. W. Kaczorowski z Radomia.

OGÓLNOPOLSKA NARADA AKTYWU TURYSTYKI PZK

01 – 02.12.1984r.
Z Zarządu Sekcji Kajakowej PTTK „NETPUN” działającej przy WOSL w Dęblinie zostałem oddelegowany na Ogólnopolską Naradę Aktywu Turystyki Polskiego Związku Kajakowego, która odbywała się w dniach 01 – 02.12.1984r. w Krynicy – Czarny Potok. Otwarcia obrad dokonał o godz. 9.00 Prezes Komisji Turystyki PZK Serednicki, który objął te stanowisko po zmarłym niedawno Tadeuszu Piskorskim. Pamięć tego wielce zasłużonego człowieka dla turystyki kajakowej w Polsce została uczczona przez zebranych minutą ciszy. Po powołaniu Komisji Uchwał i Wniosków, na czele, której stanął kol. Aleksandrowicz, wręczono odznaczenia I.C.F zdobyte w 1984r. W wystąpieniu kol. Serednickiego, który omawiał działalność KT PZK w 1984r. i w okresie kadencji 1981 – 1984 poruszone zostały problemy rozwoju turystyki kajakowej na terenie Polski i wymiany z krajami zrzeszonymi w międzynarodowej organizacji kajakowej. Po wystąpieniu prezesa zgromadzonym przedstawiono sprawozdanie z realizacji Uchwał ONAT w 1983r., z których większość nie została urzeczywistniona w praktyce. Po krótkiej przerwie obrady zostały wznowione o godz. 11.00 przedstawieniem planów pracy zespołów KT PZK.
Omówiono plany pracy i przedsięwzięć turystycznych w roku 1985. Przedstawiony został projekt kalendarza imprez. Obecni poruszyli problem spadku rangi organizowanych imprez kajakowych, które tylko z nazwy mają rangę międzynarodowych. Ustalono zasady rekrutacji na spływy organizowane poza granicami kraju. Przyjęto zasadę, że uczestnikiem takiej imprezy może być każdy, kto spełni wymagania przedstawione przez PZK.
Kolega Krzysztof Książek przewodniczący szkolenia omówił plany pracy i najbliższy okres czasu. Do przedsięwzięć tych zaliczono zorganizowanie kursu na instruktorów PZK. Zrobienie szkoleniowego filmu i zorganizowanie stałego ośrodka szkoleniowego PZK (Drzewica lub Lidzbark nad rzeką Wel). Ponadto zaprogramowano kilka kursów instruktorskich i sędziowskich. Poruszono problemy związane z bałaganem panującym w sekcjach, klubach i okręgach związanych z weryfikacją odznak i uprawnień. Wywiązała się ostra polemika wśród zgromadzonych ze względu na zróżnicowanie poglądów w tej sprawie. Głos przewodniczącego zespołu ds. sprzętu był głosem bezsprzecznie najbardziej oczekiwanym przez uczestników narady, ze względu na znane trudności w zdobyciu sprzętu i akcesoriów kajakowych. Niestety w tej sprawie nic nowego narada nie wzniosła i okazało się, że trudności będą nadal. Połowiczne próby rozwiązania problemu w oparciu o firmy polonijne są według zdania zgromadzonych kroplą w morzu potrzeb. Trwające w dalszym ciągu obrady skupiły się na działalności innych zespołów (propagandy, klasyfikacji, współpracy).
Po obiedzie narada rozpoczęła się wprowadzeniem projektu programu działania w latach 1985 – 1988 oraz dyskusją. Podczas tych owocnych obrad wypracowano tezy na Walny Zjazd Delegatów. W części nieoficjalnej po zakończeniu 1 – dnia obrad odbyła się wieczornica turystyczna, na której była okazja do wzajemnego poznania się, wymienia doświadczeń. Obrady w dniu 02.12.1984r. rozpoczęły się zatwierdzeniem kalendarzy imprez i szkoleń. Uznano, że gotowy kalendarz tych zamierzeń zostanie przesłany do każdej sekcji kajakowej zrzeszonej w PZK. W dalszej części obrad przyjęto Uchwały i wnioski oraz tezy na Walny Zjazd Delegatów PZK.

Podsumowując naradę można byłoby powiedzieć, że poruszono w trakcie je trwania wiele spraw dotyczących kajakarstwa turystycznego w Polsce, m.in. uregulowanie spraw rozliczania banków sprzętu, szukania producentów kajaków i wyposażenie, opracowania i wydania jednolitych regulaminów odznak, wznowienie wydawania kwartalnika „Kajaki i My” oraz w przyszłości miesięcznika „Kajakarstwo”. Opracowanie i ujednolicenie regulaminu instruktora PZK i uprawnień sędziowskich. Przyjęto obowiązkową weryfikację sędziów i zasady sędziowania na imprezach.

Narada w Krynicy ma szanse uregulowania wielu trudnych spraw jakie stoją pod warunkiem pełnego porozumienia i zrozumienia ze strony GKKFiS.

Albert Szpakowski